Prawo w Polsce w wielu przypadkach nie jest egzekwowane. Mimo że dany czyn jest zabroniony, lecz posiada znamiona czynu niskiej szkodliwości społecznej, nie jest ścigany. Tak naprawdę tzw. czyny niskiej szkodliwości społecznej potrafią popsuć dobre imię danej firmy czy osoby prywatnej, a osoba, która pisząc daną opinie, oczerniała, nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Twierdzenie, że pisanie lub mówienie nieprawdy jest wolnością słowa, zabija sens wolności do wypowiedzi. W demokracji każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, lecz nie można bezkarnie oskarżać, nie mając dowodów. W sieci roi się mnóstwo opinii na temat prywatnych firm pożyczkowych. Wiele z nich jest negatywnych, ale spora część to oskarżenia, które nie są poparte żadnymi dowodami. Przykładem może być sytuacja, w której zaciągane są szybkie chwilówki czy chwilówki online. Po czym nie są spłacane i firma wysyła windykatora, który ma ściągnąć zaległe zadłużenie. Osoby takie zaczynają używać słownictwa typu złodzieje czy bandyci. Dobrze wiedząc, że wszystkie działania podejmowane są zgodnie z zapisami umowy oraz z obecnie obowiązującym prawem. Dzieje się tak samo w przypadku niezadowolonych pracowników czy klientów sieci komórkowych. Wiele wypowiedzi, które psują dobre imię danej firmy, funkcjonuje w miejscach, które odwiedza sporo ludzi. Wymiar sprawiedliwości uważa takie sprawy za błahe i w ogóle się nimi nie zajmuje. Postępowania w takich sprawach prowadzone są tylko jeśli obrażony zostanie np.: prezydent czy osoba posiadająca wpływy i pieniądze, które umożliwiają nagłośnienie problemu.
Prawo w Polsce dzieli się na dwie grupy. Prokuratury i sądy w Polsce zajmują się dwoma rodzajami przestępstw. Pierwszą grupą są przestępstwa ciężkie, a drugą grupą są przestępstwa, które nagłośniają media. Jeśli wiele przestępstw istnieje tylko w teorii, bo i tak nie są nigdy ścigane, to po co w ogóle widnieją w kodeksach? Oczywiście można zawsze wytoczyć komuś proces cywilny za zniesławienie czy zarzucenie nieprawdy, lecz wynik przeważanie jest taki sam, czyli uniewinnienie lub grzywna. Dlaczego, jeśli coś jest zagrożone np.: karą do dwóch lat pozbawiania wolności to w większości przypadków skazuje się na wykonywanie prac publicznych? Wyroki takie zapadają w przypadku celebrytów czy sportowców z dużymi osiągnięciami. Tak samo jest w przypadku gróźb wypisywanych w internecie. Dopóki nie dojdzie do ich spełnienia, nie dochodzi do przestępstwa. W większości przypadków groźby uznawane są przez prokuratorów za bezzasadne i umarzane. Stosują zapis mówiący o uzasadnieniu obaw popełnienie przestępstwa. Media nie jednokrotnie zniszczyły, niejednego człowieka publikując kompletna nieprawdę. Osoby takie po latach doczekały się sprawiedliwości, lecz nikt publicznie nie wspomniał, że ten człowiek był cały czas niewinny. Odpowiedzialność za słowo w Polsce praktycznie nie istnieje. Łatwo jest kogoś opluć, ale trudniej znaleźć winnego i odpowiednio ukarać. Jeśli internet będzie nadal poza wszelką kontrolą, to ciężko będzie uznawać go za wiarygodne źródło informacji.